• I miejsce Bartłomiej Haszczyn
    I miejsce Bartłomiej Haszczyn

"Niewysłana pocztówka z Syberii" - praca konkursowa

 

"Niewysłana pocztówka z Syberii"

praca konkursowa Bartłomieja Haszczyna


 

W zbiorach rodzinnych znajduje się fotografia mojego prapradziadka Józefa Cużyta w pracowni szewskiej, zrobiona na Syberii około roku 1915. Nadałem zdjęciu tytuł Niewysłana pocztówka z Syberii, gdyż na odwrocie jest wydruk jak na pocztówce. Zdjęcie to nigdy nie zostało wysłane. Prapradziadek przywiózł je z sobą z Syberii.

 

Mój prapradziadek brał udział w obronie Twierdzy Przemyśl i został wzięty przez Rosjan w niewolę w 1915 r. Zesłano go na Syberię wraz z innymi żołnierzami armii austro –węgierskiej, ale nie znam nazwy miejscowości. Tam prowadził zakład szewski, a z czasem otrzymał stanowisko kierownika. Zdjęcie zostało zrobione w jego zakładzie i przywiezione do Polski po powrocie z niewoli około roku 1923. Najstarszy syn prapradziadka – Franciszek (mój pradziadek) - miał wtedy 19 lat i dobrze pamiętał dzieje tego zdjęcia. Oto jego relacja, którą przytoczyła jego córka (moja babcia): „ Jak ojciec wrócił, pokazał nam zdjęcie z pobytu w niewoli carskiej na Syberii, gdzie był kierownikiem pracowni szewskiej. Robili buty dla carskiego wojska. Wszystko ręcznie.”

 

Zdjęcie jest bardzo interesujące. Pracownia szewska nie ma okien, jest niska, ma brudne, malowane wapnem na biało ściany. Wszędzie widoczne są buty w różnym stanie produkcji. Buty z cholewami wiszą na ścianie, stoją na podłodze, leżą na stołach oraz na prawidłach. Prawidła były robione z drzewa, a służyły do naciągania uszytych butów. Chłopiec, który glancuje cholewki, ma buta naciągniętego na prawidle, a obok oparty o stół jest drugi but.

 

Pierwszy z lewej stoi mój prapradziadek w mundurze austriackim (nie miał innego ubrania) i przepija z pracownikami udany interes. Niestety, nie dotarłem do informacji o innych, uwiecznionych na zdjęciu osobach. Piją „horiłku” czyli gorzałkę. Jeden czeladnik siedzi przy stole wśród elementów przygotowywanych na buty, wśród skórzanych ścinek i je posiłek: chleb i herbata. Atmosfera jest luźna, wszyscy robią coś, ale nie pracują. Tylko czyścibut nie przerwał swojego zajęcia. Jeden pracownik gra na harmonii. To też charakterystyczne dla mojego prapradziadka, że jako kierownik pozwalał swoim podwładnym na rozrywkę i jedzenie, a sobie na popijanie. Sam grał na skrzypcach, które wiszą w rogu izby. Był zdolnym człowiekiem, ponieważ sam nauczył się grać i jako młody chłopiec chodził z grupą muzykantów i grał po wiejskich weselach i zabawach. Miał bardzo dobry fach- szewstwo. Jego buty zawsze zamawiano dla wojska, a jeśli sprzedawano, to tylko we Lwowie. Oprócz pieniążków zdobył też pociąg do wódki i wesołego towarzystwa. Wszystko to idealnie widać na zdjęciu.

 

Po powrocie do Polski pijaństwo i gra w karty doprowadziły go do utraty rodziny i majątku, a sam musiał zamieszkać kątem u obcych ludzi. Pole i wybudowany przez siebie dom przepił z kowalem. Dom stoi do dzisiaj przy głównej drodze do Przemyśla, ale nie należy już do mojej rodziny.